Ja nie jestem najmądrzejsza, choć swoje lata mam. Dziś w nocy okazało się, że się udało. Rozpoczęłam walkę z indukcją. Ucieszona opisałam sposób, w jaki walczę z jej zabrudzeniami, przypominającymi przypalony, czarny tłuszcz. Pamiętacie, napisałam, że to tlenek glinu. Na Fejsbuku w nocy odezwała się do mnie przesympatyczna Pani Beata Collrep i poradziła inny sposób. Cóż, udało się i efekt widzicie na zdjęciu. Nie żałuję jednak wcześniejszej pracy włożonej w szorowanie tych zabrudzeń, ponieważ kilka razy dzięki temu cała płyta przeszła gruntowne mycie, a efekt jaki dziś uzyskałam mnie zaskoczył. Płyta wygląda przepięknie. Wiadomo, ma ponad 5 lat i swoje ryski ma, ale oprócz tego już dawno tak nie wygląda. Wystarczy zwykły nożyk do indukcji kupiony w sklepie lub Internecie. Niestety, Wacek z miasta jeszcze nie wrócił, a ja nie mogłam się doczekać na ten nożyk i siedziałam i kombinowałam. Przeczytałam o tym nożyku jak on wygląda, z czego się składa, jak używać. Doszłam do wniosku, że tę samą funkcję spełni mój nóż ceramiczny, który kiedyś wraz z całym kompletem dostałam na imieniny. Nie używałam ich nigdy, więc była okazja spróbować. Działa! Ale kolejny raz będzie już z tym nożykiem, który przywiezie Wacek. No i najważniejsze, że już wiem, że jeżeli pojawią się zabrudzenia, to od razu trzeba przystąpić do działania i mycia. Indukcja musi ostygnąć, miejsce zabrudzenia umyć, a resztę usunąć za pomocą tego specjalnego nożyka. I moja płyta już zawsze będzie wyglądała jak nowa.
Bardzo się cieszę, że wspólnie możemy pokazać sposób, który być może przyda się wielu z Was, Moje Drogie. Przecież ja też przez 5 lat nie wiedziałam i nie umiałam sobie poradzić. A tu jeden dzień i proszę. Udało się. Mam motywację, aby dalej do Was pisać. Serdeczne Bóg Zapłać
Janina Michałowa.