I właśnie dzięki Wackowi, przypomniało mi się, że dobrych kilkanaście lat temu, właśnie dzięki temu, że Wacek postawił mnie przed faktem dokonanym i zaprosił kolegów, tak jak to zrobił teraz, powstała najsłynniejsza w okolicy „Zapiekanka Michałowej”, którą zajadają się wszyscy jego koledzy, kiedy gościmy ich u nas. Nie chcą szynek, tatara, rarytasów. Ma być zapiekanka, kurczak i wódka. Wtedy są szczęśliwi.
Powiecie pewnie, że źle robię, że pozwalam Wackowi na to, aby spotkał się z kolegami, pił wódkę u mnie w domu i jeszcze ja im do tego smacznie gotuję. Moje drogie. Nie zgodzę się z Wami. Kocham Wacka najbardziej na świecie. On mnie też. W Polsce od zawsze chłop pił wódkę z kolegami. No może teraz młodzi podchodzą do tych spraw inaczej. Ale czy młodzi mogą się pochwalić kolegami, z którymi się przyjaźnią dziesiątki lat? Nie! Młodzież teraz ma inne wartości co do przyjaźni, kolegowania się. Ich wyznacznikiem często jest status społeczny czy wielkość konta w banku. Przykre to, ale prawdziwe.
Mój Wacek za to ma kolegów, którzy są od lat. Ci sami, na których zawsze może liczyć, z którymi się rozumie i spędza czas, bez plotkowania, zawiści czy zazdrości. Pozwalam na to, aby spotkali się u mnie w domu, wypili, posiedzieli. Nie raz jednemu czy drugiemu usnęło się. Zawsze któregoś odprowadzają, bo mu się jak to Wacek mówi „grawitacja skończyła”. Mówcie co chcecie, ja wolę mieć chłopa w domu, wiedzieć, że dobrze zje jak pije wódkę, a i nigdy nikt mi nie powiedział, że pijany chodzi po wsi czy śpi gdzieś pod płotem. Prawem kobiety jest raz na jakiś czas ponarzekać, a chłopa raz na jakiś czas jeżeli ma taką wolę napić się z kolegami. Jeżeli wszystko ma swój umiar, jeżeli wszyscy się szanują, to co w tym złego? Ja nikogo do picia wódki nie namawiam. Ale czasami, jak to miało miejsce i wtedy, dzięki takim spotkaniom narodzi się niepowtarzalna w swojej prostocie potrawa. Ciąg dalszy tej historii napiszę Wam razem z przepisem.
Janina Michałowa.